Patronem tego bloga jest święty Jan Paweł II...


Serdecznie witam wszystkich Odwiedzających...
Proszę wpisywać intencje na stronie " Modlitwa wstawiennicza" lub klikając z prawej strony w obrazek...wszystkich również proszę o modlitwę za mnie i we wpisanych prośbach...
miłe będzie dla mnie również pozostawienie śladu Waszego pobytu tutaj w komentarzach...ubogacajmy się wzajemnie......sobota 9 kwietnia 2011 roku...
Z pozdrowieniem Chrystusowym - Teresa



Święty Jan Paweł II...
"Proszę was: - abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, - abyście od Niego nigdy nie odstąpili, - abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On "wyzwala" człowieka, - abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest "największa", która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu" (frag. homilii na krakowskich Błoniach, 1979 r.).

Duchowość

Moja Pascha codzienna... PDF Drukuj Email
 
Nie płacz po mnie Matko  (2009) - Maria AUTOR: Ks. Krzysztof Wieczorek

W Niedzielę Palmową i w Wielki Piątek słuchamy opisu wydarzeń paschalnych. Wcześniej przez cały Wielki Post wielu z nas uczestniczy w nabożeństwach Drogi Krzyżowej czy Gorzkich Żali. Rok w rok tak samo.
I jest w tym coś zadziwiającego, że bywa, iż rok w rok nie potrafimy przejść obojętnie nad tymi samymi treściami, które są nam przypominane i bywa, iż wciąż na nowo odczuwamy głębokie poruszenie patrząc na ogrom Męki Pańskiej.
Grozi nam jednak niebezpieczeństwo, że nasze przeżywanie pozostanie na poziomie tylko zewnętrznej obserwacji. Istnieje realne zagrożenie przesadnej koncentracji na tym, co widoczne dla oczu, na fizycznych zranieniach Pana Jezusa, a przeoczenia tego, co głębsze, duchowe.
Trochę jak z „Pasją” Gibsona – gdy oglądasz pierwszy raz, nie możesz ani dokończyć torebki popcornu, ani powstrzymać łez. Jednak za którymś kolejnym razem ten film już nie robi takiego wrażenia. Zaczynamy się przyzwyczajać – tym bardziej, że rozmaite media i tak na co dzień bombardują nas innymi, równie krwawymi obrazami.


Opuszczenie

Kiedy przyjrzymy się głębiej cierpieniu Jezusa, stwierdzamy, że jakkolwiek okrucieństwo zadanych Mu ran przekracza ludzkie wyobrażenie, to o wiele trudniejszym dla Niego było cierpienie duchowe, przejawiające się w poczuciu absolutnego opuszczenia.
Wyraz temu poczuciu daje Pan Jezus dwukrotnie w formie bezpośredniej: pierwszy raz w Ogrójcu, gdy prosi uczniów o towarzyszenie Mu w modlitwie, i potem na Golgocie, gdy woła do Ojca słowami Ps 22.

Poczucie opuszczenia jest skutkiem świadomości utraty. Jeśli kogoś mam przy sobie lub coś posiadam, a w pewnym momencie ta ważna osoba lub ta istotnie wspierająca mnie rzecz, na skutek rozmaitych zdarzeń, znika z mego życia, to przeżywam utratę, brak, często samotność czy opuszczenie.

Czytając którąkolwiek z Ewangelii w całości i śledząc kolejne wydarzenia w życiu Pana Jezusa, bez większego trudu możemy dostrzec całą sekwencję rozmaitych utrat, jakich Pan doświadcza.
Zaczyna się od wyjścia z domu rodzinnego, ale to jest Jego oczywistym wyborem – każdy, kto chce czegokolwiek w życiu dokonać, nie może pozostawać dzieckiem swoich rodziców, lecz z konieczności musi „opuścić ojca i matkę swoją”.

Na początku przychodzą dni triumfu i wielkości. Tłumy gromadzą się wokół Niego i ma przy sobie sporą grupę uczniów, którzy z zachwytem wsłuchują się w Jego słowa i wszędzie Mu towarzyszą.
Wszystko zaczyna się psuć, gdy zaczyna realizować swoje mesjańskie posłannictwo, gdy dokonuje dzieł, dla których przyszedł na ziemię. A im bliższy jest zakończenia misji, tym jest gorzej.

Przewracając karty Ewangelii widzimy, jak najpierw sprzeciwiają się Panu ci, którzy byli autorytetami – starsi (autorytety społeczne), faryzeusze (religijne), uczeni w Piśmie (intelektualne) i zwolennicy Heroda (polityczne). A więc jako pierwsi odrzucają Jezusa wielcy tego świata. Bardzo szybko przeciwko temu, co Jezus robi, zaprotestowali również Jego krajanie (mieszkańcy Nazaretu), dla których pozostał On zwykłym synem cieśli Józefa, oraz Jego rodzina, oskarżając Pana o utratę zmysłów.

W miarę upływu czasu, widzimy jak odchodzą od Jezusa tłumy, bo dla nich Jego „mowa jest zbyt trudna”, a potem nawet najbliżsi uczniowie coraz mocniej zaczynają przeżywać wątpliwości.
Całkowite opuszczenie przez ludzi przeżywa Pan Jezus w Ogrodzie Oliwnym, gdy Apostołów nie stać na pozytywną odpowiedź na Jego prośbę o trwanie przy Nim (zauważmy, że Pan prosił najbliższych nie o modlitwę, ale o to, aby byli z Nim w trudnej chwili). Oni śpią, a Jezus przeżywa samotność.
Gdy zaś nadchodzi zdrajca Judasz, żaden nie potrafi stanąć w obronie, lecz wszyscy uciekają, a Piotr wypiera się „tego człowieka”.

Potem następuje jeszcze odrzucenie przez naród – poprzez wydanie na sąd sprawowany przez poganina Piłata i wybór w Jego miejsce Barabasza; próba odarcia z godności przez prześmiewcze ukoronowanie cierniem, a później przez wywieszenie ironicznej tabliczki z napisem „Król Żydów” i odarcie z szat. Najtrudniejszy moment przyszedł jednak w momencie umierania – gdy Jezus poczuł się opuszczony przez Ojca.



To nie był koniec

Dlaczego i po co to wszystko? Z miłości do Boga Ojca i do człowieka – aby zrealizować do końca to, co było wolą Ojca. Aby wydobyć każdego człowieka z otchłani grzechu, w którą przez swoje złe wybory sam się wrzuca.

Ale to nie był koniec. Wszak po Wielkim Piątku nadchodzi Poranek Zmartwychwstania. Śmierć nigdy nie odniesie ostatecznego triumfu. Bóg jest dawcą życia i On zawsze zwycięża. Tak i tu – Jezus powraca do nowego życia.

Syn Boży umiera, aby „syn człowieczy” mógł żyć. Jezus traci swoje życie i wszystko w tym życiu, aby uzyskać życie nowe i tym nowym życiem podzielić się z każdym swoim bratem i każdą siostrą. Taki jest najistotniejszy sens tajemnicy paschalnej – Pan traci życie, aby uzyskać życie nowe.



Nasze wybory

A jak jest ze mną? Jak pochylenie się nad tajemnicą paschalną Jezusa przekłada się na moje życie?
Oczywiście możemy zastanawiać się nad sytuacją, gdy ktoś z nas na modlitwie i rozmowach z innymi ludźmi odkrywa, że aby zrealizować swoje życiowe powołanie, aby żyć zgodnie z wolą Bożą musi dokonać jakiegoś istotnego, często ostatecznego wyboru. Lecz przede wszystkim warto przyjrzeć się naszym codziennym, mniejszym lub większym wyborom, do jakich jesteśmy „zmuszani” przez życie.

Dorastamy, rozwijamy się i starzejemy. Dziś nie jesteśmy takimi samymi ludźmi, jakimi byliśmy wczoraj. Każda godzina i każdy dzień powiększają nasze życiowe doświadczenie o nowe dane, nowe postrzeżenia. A ponieważ bieg wypadków następuje niekoniecznie według wybranego przez nas scenariusza, korzystamy z naszego doświadczenia i dokonujemy pewnych zmian. Co więcej, jakikolwiek rozwój wymaga koniecznie nieustannego wprowadzania rozmaitych innowacji.


Cena zwycięstwa

I to jest właśnie nasz codzienny udział w tajemnicy paschalnej. Aby osiągnąć wyższy poziom, aby zdobyć cokolwiek nowego, coś innego musimy utracić, coś musimy porzucić. Każda zdobycz ma swoją cenę, a tą ceną jest właśnie to, co tracimy.

Jak to stwierdził pewien francuski milioner.: „Mógłbym sobie kupić drugi samochód, ale dopóki nie nauczę się jeździć dwoma na raz, wystarczy mi jeden”. Ale wydając pieniądze na konkretny egzemplarz tracę możliwość posiadania innych pojazdów.

Podobnie, gdy żenię się z konkretną kobietą, tracę możliwość zawarcia małżeństwa (a nawet nawiązania jakiejkolwiek intymnej relacji) z pozostałymi ponad trzema miliardami kobiet na świecie. To jest cena, jaką przychodzi mi zapłacić za to, że jedna z nich stała się dla mnie kimś wyjątkowym.

Justyna Kowalczyk, Adam Małysz czy Rafał Blechacz tracą mnóstwo czasu na ćwiczenie – jednostajne, nudne i żmudne – aby uzyskać sukces na skalę światową.
To samo dotyczy każdego z nas, gdy jako uczeń ślęczę nad książkami, jako matka – nad codziennym obiadem, jako ojciec czytam bajki dzieciom zamiast obejrzeć mecz, jako siostra dzień w dzień zanoszę modlitwy w poleconych mi intencjach, a jako ksiądz wysiaduję w konfesjonale. Mógłbym ten czas przeznaczyć na coś innego, przyjemniejszego – ale wybieram to, co bardziej wartościowe.

Gdy zaś dokonuję wyborów – niezależnie, czy to wielkie decyzje na skalę całego życia, czy codzienne drobnostki – i gdy w tym czasie bardzo mocno przeżywam trud, smutek i żal związany ze świadomością, iż coś tracę, zawsze mogę spojrzeć na Pana Jezusa w Ogrójcu i od Niego uczyć się, jak to czynić.

Mogę tak jak On prosić moich bliskich, aby byli ze mną i aby modlili się w mojej intencji. Mogę prosić Boga Ojca oddalenie „godziny” (zmianę czasu konieczności dokonania wyboru) lub oddalenie „kielicha” (zmianę formy zmian koniecznych do podjęcia). To mogę. Ale zawsze musi być we mnie ostateczna zgoda na to, że to Pan Bóg wie, co jest naprawdę dla mnie dobre, i gotowość na przyjęcie Bożego daru. Nawet jeśli nie jest łatwy i przyjemny.

ŹRÓDLO: Wzrastanie nr kwiecień 2011



Jezu, Ty się tym zajmij!


Jezus mówi do duszy:

Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij.

Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy.

Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.

A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi.

Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać; otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze nasz”: Święć się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.

Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „Bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.

Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widząc was wzburzonymi.

Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk.

Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.

Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.

(Z pism sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo)
źródło: katolicki.net

O cierpieniu...


14 września - Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, zachęca do refleksji nad wielką Tajemnicą Krzyża. Oto moja refleksja, powstała jakiś czas temu, jednak nic ale to NIC nie straciła na swojej aktualności, Dzisiaj dedykują ją wszystkim odwiedzającym moją stronę tutaj na fb a szczególnie polecam, by wziąć do serca te słowa wszystkim cierpiącym, smutnym, załamanym, zatroskanym o jutro, którym zatrzęsła się ziemia życia codziennego.
W chwilach smutku, zadajemy pytanie, gdzie był Pan Bóg jak zdarzyło się nieszczęście, wypadek choroba? co to za Bóg Miłości, który zadaje takie rany... a jednak...Miłość Boga jest tak wielka, że nie jesteś nawet wstanie sobie jej nawet wyobrazić! jest o wiele większa niz Twój grzech! W chwili śmierci Pana Jezusa ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać, krzyż na Kalwarii powinien był upaść, bo nie był tam mocno osadzony, nie był wmurowany. Jak jest trzęsienie ziemi to wszystko sie wali...Może i Twoim życiu nastąpiło takie trzęsienie ziemi , świat Ci sie zawalił, chłopak(dziewczyna) Cię zostawił(a) zdradził(a),małżeństwo się rozpadło lub rozpada, dopadła Cię choroba, może śmierć kogoś bliskiego, zawiedli Cię przyjaciele, oszukali najbliźsi, może zatrzęsła sie ziemia Twojej wiary,może będzie taki dzień kiedy wszystko zacznie sie sypac, walić na łeb na szyję...to właśnie wtedy spójrz na krzyż! on trwa niewzruszenie w całym tym trzęsieniu, bo krzyż jest symbolem Miłości Bożej do świata. Miłość Boga nie pada, nie ustępuje nigdy! nie opuszcza Ciebie, choć Ci sie wydaje, że Bóg Cię opuścił, przeżywasz ciemną noc zmysłów, bo Bóg nie mówi, wydaje Ci sie, że nie słucha, nie znajdujesz żarliwości w Twojej modlitwie,przestajesz sie modlić ,chodzic do kościoła,wierzyć, kiedy wszystko się rozpada spójrz na krzyż! Miłość Boża to Miłośc Boga który powierzył sie za Ciebie, to jest najdoskonalszy znak Bożej Miłości! bo wiesz kto powinien wisieć na krzyżu??? Ty!!! za Twoje grzechy, ale wisi na nim Jezus ,który dał się przybić do krzyża tylko z jednego powodu...z miłości do Ciebie...wisi na krzyżu zamiast Ciebie! tak bardzo Cię ukochał!
Jeśli masz jeszcze wątpliwości to teraz Obietnice dane przez Pana Jezusa za uczczenie Krzyża:

" Ci, którzy zawiesili w swoim mieszkaniu albo w pracy krzyż i ozdabiają go kwiatami, otrzymują w swoim zawodzie w pracy wykonywanej, oraz we wszystkich przedsięwzięciach wiele błogosławieństwa i korzyści, a w swoich cierpieniach i kłopotach szybką pociechę i pomoc.
Ci, którzy w doświadczeniach i walkach, a przede wszystkim gdy zniecierpliwienie i złość ich rozdrażniła, spojrzą przez kilka minut na Krzyż, natychmiast zapanują nad sobą i staną się zwycięzcami nad pokusa i grzechem.
Ci, którzy codziennie przez 15 minut rozmyślają o Moich cierpieniach na krzyżu już wkrótce będą znosić swoje cierpienia, nieprzyjemności i dolegliwości, zrazu z cierpliwością a później z radością.
Ci, którzy dość często z głębokim żalem z powodu ich winy i grzechu, rozmyślają o Moich Ranach na krzyżu, wkrótce nabędą głębokiego wstrętu do grzechu.
Ci, którzy Mój trzygodzinny śmiertelny Strach na krzyżu, ofiarują Ojcu Niebieskiemu jako pokutę, dość często, jednak nie mniej niż dwa razy dziennie, za wszystkie niedbalstwa, obojętność i za zaniedbania natchnień, tym sposobem skrócą sobie kary za to, albo też całkowicie je zniosą, im częściej będą to czynili.
Ci, którzy codziennie odmawiają koronkę do Ran, ale pobożnie i z dużą ufnością, a przy tym rozważają Moje cierpienia na krzyżu otrzymają łaskę, że wszystkie swoje obowiązki wypełnią sumiennie i swoim przykładem spowodują to, że inni będą też to czynić.
Ci, którzy zachęcają swoich bliźnich do uczczenia Św. Krzyża, Najdroższej KRWI, Moich Św. Ran, a jeszcze nadto rozszerzają koronkę do Moich Ran, będą przeze Mnie wysłuchani w ich potrzebach i prośbach.
Ci, którzy codziennie, przez pewien czas, odmawiają Drogę Krzyżową i ofiarują ją za nawrócenie grzeszników, mogą uratować całą parafię.
Ci, którzy trzykrotnie po sobie, nie musi to być w tym samym dniu, może to trwać trzy dni z rzędu, odwiedzą Mój wizerunek krzyża, uczczą Go i ofiarują Ojcu Niebieskiemu z Moją Męką i Konaniem, Moją Najdroższą KRWIA i Ranami, za grzechy swego życia, otrzymają piękną śmierć i umrą bez walki przedśmiertnej bardzo spokojnie i bez strachu.
Tym wszystkim, którzy w każdy piątek o godzinie 3:00/15:00 przez 15 minut Moje cierpienia i konanie będą rozważali i to razem z Moją Najdroższą KRWIĄ ofiarują za sibie i za tych, którzy w tym tygodniu umarli, osiągną wysoki stopień miłości i doskonałości i niech będą pewni, że zły nieprzyjaciel nie będzie mógł im szkodzić na ciele i duszy".
Czy jest krzyż w Twoim domu? a Twoim pokoju? tam, gdzie nie ma krzyża, wróg, który na krzyżu został pokonany ma pole do działania. Kiedyś w każdym domu krzyż był a czy i dzisiaj tak jest?Jak wygląda znak krzyża u Ciebie na co dzień? Czyniąc znak krzyża z uwagą, mamy sposobność, by wyrazić Bogu wdzięczność, wszystko bowiem, co od Niego pochodzi, jest dobre i otrzymujemy wszystko, co potrzebne do naszego zbawienia.
Na zakończenie pokazuję obraz Serca Jezusowego, który niebawem dotrze do mnie i znajdzie miejsce w moim pokoju, na ścianie przy łóżku, bym nieustannie wpatrywał się w oczy mojego Pana Jezusa z których płyną łzy, za moje grzechy, w usta, które mówią kocham Cię, w rany na dłoni, która mi błogosławi, i która serce zranione potężnymi kolcami, jako źródło miłosierdzia wskazuje. W pierwszej wersji, prosiłem o obraz Jezusa Miłosiernego, a później zmieniłem zamówienie, jednak, gdy się dokładniej wpatrzymy to okazuje się, że otrzymałem strumienie Krwi i Wody także... Cudowny jesteś Panie Jezu! Kocham Cię Jezu! Uwielbiam Cię i miłość mą wyznaję Ci. Życie za Ciebie Jezu jestem gotów oddać. Kocham Cię Jezu całym sercem swym.
Cytat z "Dzienniczka" nr 1190
"+ Jezus: Ze wszystkich ran Moich, jak ze strumieni płynie miłosierdzie dla dusz, ale rana serca Mojego jest źródłem niezgłębionego miłosierdzia, z tego źródła tryskają wszelkie łaski dla dusz. Palą Mnie płomienie litości, pragnę je przelać na dusze ludzkie. Mów światu całemu o Moim miłosierdziu". To zadanie dla każdego z nas, mówić o niepojętym miłosierdziu i czynić uczynki miłosierdzia względem duszy i względem ciała.
Ciekawy jestem waszych refleksji jakie wywołuje w Was ten obraz. Można pisać te refleksje tutaj w komentarzach na świadectwo dla innych, można w prywatnych wiadomościach, za każdą refleksję będę wdzięczny. Powiem tylko, że autorka jest osobą wierzącą, malując ten obraz specjalnie dla mnie, omadlała go i ja również wspierałem ją moimi modlitwami w czasie powstawania tego dzieła. Wszystkim z serca błogosławię+ w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz