Komentarz do Ewangelii:
Bł. John Henry Newman (1801-1890), kardynał, teolog, założyciel Oratorium w Anglii
PPS t. 4, nr 17, "Christ Manifested in Remembrance"
Chrystus nie chciał złożyć świadectwa sam sobie, powiedzieć, skąd
przyszedł. Wśród sobie współczesnych był "jak ten, kto służy" (Łk
22,27). Najwidoczniej dopiero po Jego zmartwychwstaniu. a szczególnie po
Wniebowstąpieniu, kiedy zstąpił Duch Święty, apostołowie pojęli, kto
przebywał z nimi... Zrozumieli, kiedy wszystko się skończyło, a nie w
trakcie wydarzeń. Jednakże widzimy tutaj, jak sądzę, wykładnię głównej
zasady, której często jesteśmy poddani, zarówno w Piśmie, jak i w
świecie: że nie dostrzegamy obecności Boga w chwili, kiedy jest z nami, ale
później, kiedy spoglądamy na minione wydarzenia...
Nie znamy znaczenia zdarzeń, przyjemnych lub trudnych, które nam się przytrafiają. Nie widzimy w nich dłoni Bożej. Jeśli naprawdę mamy wiarę, wyznajemy to, czego nie widzimy i przyjmujemy wszystko, co nam się przytrafia jako pochodzące od Niego. Ale, czy przyjmujemy to w duchu wiary lub nie, nie ma z pewnością innego sposobu przyjęcia tego. Niczego nie widzimy. Nie widzimy, dlaczego coś się przydarza i do czego zmierza. Pewnego dnia Jakub zawołał: "We mnie przecież godzi to wszystko!"(Rdz 42,36) i niewątpliwie wszystko na to wskazywało... Jednakże wszystkie te nieszczęścia miały wyjść na dobre. Popatrzcie na jego syna Józefa, sprzedanego przez braci, zabranego do Egiptu, uwięzionego, w kajdanach, a który oczekiwał, żeby Pan spojrzał na niego łaskawym okiem. Kilka razy święty tekst mówi: "Pan był z Józefem"... W następstwie okoliczności zrozumiał, co w pewnej chwili było tak tajemnicze i powiedział do swoich braci: "Bóg mnie wysłał przed wami, aby wam zapewnić potomstwo na ziemi. Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg" (Rdz 45,7-8).
Co za cudowna opatrzność, milcząca, lecz jakże skuteczna, tak niezmienna niezawodna! Ona ma moc pokrzyżować moc Szatana, który nie potrafi zauważyć działania dłoni Bożej w czasie wydarzeń.
Nie znamy znaczenia zdarzeń, przyjemnych lub trudnych, które nam się przytrafiają. Nie widzimy w nich dłoni Bożej. Jeśli naprawdę mamy wiarę, wyznajemy to, czego nie widzimy i przyjmujemy wszystko, co nam się przytrafia jako pochodzące od Niego. Ale, czy przyjmujemy to w duchu wiary lub nie, nie ma z pewnością innego sposobu przyjęcia tego. Niczego nie widzimy. Nie widzimy, dlaczego coś się przydarza i do czego zmierza. Pewnego dnia Jakub zawołał: "We mnie przecież godzi to wszystko!"(Rdz 42,36) i niewątpliwie wszystko na to wskazywało... Jednakże wszystkie te nieszczęścia miały wyjść na dobre. Popatrzcie na jego syna Józefa, sprzedanego przez braci, zabranego do Egiptu, uwięzionego, w kajdanach, a który oczekiwał, żeby Pan spojrzał na niego łaskawym okiem. Kilka razy święty tekst mówi: "Pan był z Józefem"... W następstwie okoliczności zrozumiał, co w pewnej chwili było tak tajemnicze i powiedział do swoich braci: "Bóg mnie wysłał przed wami, aby wam zapewnić potomstwo na ziemi. Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg" (Rdz 45,7-8).
Co za cudowna opatrzność, milcząca, lecz jakże skuteczna, tak niezmienna niezawodna! Ona ma moc pokrzyżować moc Szatana, który nie potrafi zauważyć działania dłoni Bożej w czasie wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz